Recenzja filmu

Listy do Julii (2010)
Gary Winick
Christopher Egan
Amanda Seyfried

Pejzaż miłości

Vanessa Redgrave to diament bez skazy, co udowadnia zupełnie bez wysiłku w każdej scenie, w której występuje. To ona jest duszą filmu i w dużej mierze odpowiada za wszechobecny aromat włoskiej
Włochy. Kraj mafii i skorumpowanych polityków. Ale tak jest tylko w filmach włoskich ("Gomorra", "Boski"). Amerykanie wolą oglądać zupełnie inny kraj: słoneczny, pełen sympatycznych ludzi (choć bywają uszczypliwi) i cudownych restauracyjek z wyśmienitą kuchnią. Przede wszystkim jednak Włochy to Elizjum, miejsce, gdzie można odrodzić się na nowo i spotkać swą jedyną, prawdziwą i wieczną miłość.



Tak też skonstruowana została fabuła w "Listach do Julii". Główna bohaterka, Sophie, przyjeżdża do Włoch spędzić romantyczne chwile ze swoim narzeczonym. Ten jednak, zamiast ekscytować się bliskością ukochanej, "odlatuje" na sam widok długo dojrzewającego sera czy risotto. Pozostawiona sama sobie dziewczyna ma czas, by przemyśleć to, kim jest, gdzie jest i co jest dla niej naprawdę ważne. Jej przewodniczką będzie starsza kobieta, która spróbuje odnaleźć dawnego ukochanego, oraz nieco nabzdyczony młody Brytyjczyk, który tak jej zagra na nerwach, że obudzi w niej uczucia, o jakich już przestała nawet marzyć. Na tle wspaniałych pejzaży, w cieniu wielkiego mitu o Romeo i Julii, w towarzystwie ciekawych i nietuzinkowych osób Sophie rozkwita i dojrzewa niczym najdorodniejsze winogrono.

"Listy do Julii" nie wpiszą się do kanonu komedii romantycznych. Zabrakło w filmie wyrazistego charakteru i charyzmatycznych bohaterów. Amanda Seyfried jest urocza i doskonale oddaje charakter Sophie. Niczym szczenię rozczula i wywołuje uśmiech. Problem w tym, że taką reakcję wywołuje każde szczenię, nie ma w tym naprawdę nic specjalnego. Christopher Egan stara się jak może, by pójść śladami Hugh Granta czy Colina Firtha. Niestety, nie jest aktorem tego samego kalibru i najlepsze, co ma do zaoferowania, to szczera twarz.



Choć "Listom do Julii" wiele brakuje do najlepszych obrazów gatunku, to nie oznacza to wcale, że należy komedię zignorować. Kto tak postąpi, dokona niewybaczalnego błędu i straci okazję obejrzenia w akcji prawdziwej królowej ekranu. Vanessa Redgrave to diament bez skazy, co udowadnia zupełnie bez wysiłku w każdej scenie, w której występuje. To ona jest duszą filmu i w dużej mierze odpowiada za wszechobecny aromat włoskiej miłości. Bardzo łatwo sprawia, że wierzymy w wielką miłość, czaruje nas wizją uczucia, które mogło się zestarzeć, lecz przez to wcale nie straciło na swej mocy. To prawdziwa magia, której warto się poddać. W połączeniu z pięknymi zdjęciami daje to wystarczającą dawkę rozrywki dla każdego spragnionego zwyczajnego, prostego, miłego filmu.
1 10
Moja ocena:
6
Rocznik '76. Absolwent Uniwersytetu Warszawskiego na wydziale psychologii, gdzie ukończył specjalizację z zakresu psychoterapii. Z Filmweb.pl związany niemalże od narodzin portalu, początkowo jako... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
"Vicky Cristina Barcelona", "Dobry rok", "Moje wielkie greckie wesele" - co łączy te z pozoru całkowicie... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones